niedziela, 19 lutego 2012

Tyle lat.

Dziś coś całkowicie osobistego.
Wiele, wiele lat temu, a dokładnie trzydzieści lat temu, 19 lutego 1982 roku zostałem mężem mojej ukochanej żony Małgorzaty.
Zima, stan wojenny, a my w urzędzie stanu cywilnego w Tarnowskich Górach wzięliśmy ślub.
Gdy sobie pomyślę, że mogłoby do niego nie dojść to śmiać mi się chce !!!
A wszystko to za sprawą właśnie stanu wojennego i jednego z jego narzędzi jakim były przepustki.
Na krótko przed ślubem mieszkałem w Oleśnie i, żeby udać się do miejsca zamieszkania mojej przyszłej żony musiałem wyrobić sobie w urzędzie komisarza wojskowego wspomnianą wyżej przepustkę.  Dość łatwo uporałem się z formalnościami i pojechałem.
Chyba na moje nieszczęście, dzień przed ślubem musiałem wrócić jeszcze do Olesna po moją siostrę, która znała tylko mój domowy adres.
Pojechałem !!!
W drogę powrotną wraz z siostrą udaliśmy się tak zwanym stopem, czyli przygodnie zatrzymanym autem (było to auto ciężarowe, polskiej produkcji, marki JELCZ). 
Droga upływała nam w dobrych humorach, aż do niewielkiej wioski o smakowitej nazwie Tworóg, gdzie stał posterunek kontrolny wojskowo-milicyjny. Posterunki te miały na celu kontrolę i ewentualną przeszkodę w swobodnym przemieszczaniu się obywateli po kraju.
Na tymże punkcie kontrolnym bardzo miły (piszę to bez ironii)  pan milicjant zaczął sprawdzać nasze dokumenty.
Moja siostra pokazała mu dowód osobisty i przepustkę i miała święty spokój.
Gorzej było ze mną !!!
Dowód wprawdzie miałem, ale przepustka została...
w domu przyszłych teściów !!!
Zrobiło się niezbyt przyjemnie!!!
Pan milicjant zaczął mnie wypytywać gdzie?, co?  i jak?
Troszkę podobnie jak u księdza na spowiedzi, a może jeszcze dokładniej odpowiadałem na zadawane pytania.
Na koniec tego"przesłuchania" usłyszałem stwierdzenie, które lekko mnie zmroziło !!!
Dotychczas miły funkcjonariusz rzekł:
"NO TO BĘDZIEMY MUSIELI CHYBA ZATRZYMAĆ OBYWATELA NA 48 GODZIN ZA BRAK PRZEPUSTKI".
Każdy miałby chyba mieszane uczucia !!!
Szczęściem pan milicjant zaczął zadawać dodatkowe pytania typu: "gdzie ten ślub", "jak nazywa się moja przyszła żona"  itp, itd.
Po chwili usłyszałem: 
"Ma pan szczęście, że pana przyszły teść jest moim bardzo dobrym sąsiadem! Dlatego puszczę pana dalej. I proszę pozdrowić Józka (teść) i podziękować mu !!!".
Uradowany udałem się w dalszą, bardzo już krótką, bo około dziesięciokilometrową drogę.
Po dotarciu na miejsce opowiedziałem wszystko mojej dziewczyni, jej mamie i pani kucharce, która przygotowywała wszystko do naszego wesela.
Właśnie ta pani zaczęła się śmiać i powiedziała, że to był chyba jej zięć Rajmund.
Ubaw mieliśmy jak się patrzy, bo wszystko co się dobrze kończy jest dobre, miłe i wesołe.
Ale to nie koniec na wesołych sytuacjach.
Pod wieczór przyszły teść poprosił mnie, żebym pomógł mu przynieść od sąsiadów większy stół potrzebny w kuchni.
Wchodzimy na podwórko sąsiadów, a tam stoi, nie kto inny, tylko miły pan milicjant, czyli Rajmund!!!
Mój teść przedstawia nas sobie i widać zdziwienie w jego oczach na nasze stwierdzenie, że my się już bardzo dobrze znamy.
Znów zaczęliśmy się śmiać do rozpuku, gdy opowiedzieliśmy teściowi nasze dopołudniowe spotkanie.
Dziś z perspektywy trzydziestu lat mogę się z całej tej sytuacji śmiać i opowiadać ją jako wesołą anegdotę.
Ale wtedy nie było mi do śmiechu !!!!
Na szczęście wszyskto skończyło się szczęśliwie!!!
Według mnie nasze małżenstwo, zawarte w tych trudnych dla wszystkich Polaków czasach, było i jest udane i szczęśliwe.
Może ta nasza droga nie była usłana różami, ale cały czas szlismy do przodu ramię w ramię.
Może (i według mnie na 100%) nie zawsze było, tak jak powinno, ale daliśmy radę wytrzymać ze sobą 30 lat.


W tym miejscu chciałbym podziękować mojej żonie Małgorzacie
za jej wytrwałość, cierpliwość, wyrozumiałość i miłość dzięki, której udało się nam przetrwać.
Kochanie DZIEKUJĘ i KOCHAM CIĘ .

5 komentarzy:

  1. Też Cię kocham !!!
    Dziękuję za wszystko.
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to były dziwne czasy :)
    fajnie opisane
    Gratuluję rocznicy

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakaż piękna historia i jakaż piękna miłość:)

    OdpowiedzUsuń
  4. 30 lat - wielkie rzeczy - nam "strzeliło" 42.
    Przekroczyliście i tak magiczna granicę. Ponoć po 30 latach żony nie trzeba pilnować bo żadna zona po tym czasie juz sie nie gubi.
    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !!.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozdrawiam Was:)Jestescie wspaniali!Bardzo Was lubie:)

    OdpowiedzUsuń